« Powrót

Spływ kajakowy Dobrzycą Vol.2

Piękną, choć  nie do końca ciepłą pogodą powitała grupę śmiałków, żądnych morskich wrażeń miejscowość Tarnowo, gdzie szefowie i trenerzy w jednej osobie, czyli: Helena Heroiczna, co nóżką obolałą podrygiwała oraz Marcin Moralny, który starał się być bardzo Kulturalny przygotowali mrożący krew w żyłach spływ kajakowy grupy i sympatyków „Marszu po Zdrowie”. Jak wiemy pierwsze podejście do spływu w długi weekend majowy zakończyło się Potopem Szwedzkim lub Biblijnym ( jak kto woli ).Ponoć przez kolejny miesiąc Magda Medialna, która na treningach jest nad wyraz Karna oraz Krzysztof Kiepsko Konsekwentny, a dla „babek” diabelnie Konkretny wylewali wodę z samochodu i suszyli wszystko co zabrali ze sobą….. Tym razem takich atrakcji nie przewidziano, choć niebo nie do końca było zdecydowane. Przemek Potrzebny nad wyraz Skromny i Zgrzebny wyłuszczył wszystkim zasady bezpiecznego spływania po rzece Dobrzyca i program, z czym nie do końca zgadzała się Helena, ale ostatecznie odbyło się bez dramatycznych scen niczym w filmach Bergmana i po przygotowaniu kajaków pojechaliśmy na miejsce spływu. Od razu dodam, że baza noclegowa i centrum całej imprezy znajdowało się w Gospodarstwie Agroturystycznym Turystyka Aktywna „Info-Kajak” Tadeusz Obrocki. Super miejsce na tego typu spotkania, godne polecenia !!!!!!Wspólne zdjęcie przy moście przed zejściem do kajaków uświadomiło nam, że już lada chwila znajdziemy się na wodzie.

Liczyliśmy, że po spływie końcowa fotografia będzie z co najmniej taką samą liczbą uczestników….. Pierwszy ruszył Przemek, później cała reszta, a na końcu Kubuś Swarny nad wyraz z humorem marnym. Janusz Jowialny, o minie władcy kolonialnej wraz z Michałem Mocnym o kajakowym ruchu rąk owocnym ruszyli szybko przed siebie. Za nimi cała reszta. Posuwaliśmy się szybko do przodu, jednak już niedługo pojawiały się przeszkody. A to konary, a to mielizna, a to niezłe zakręty. Dawaliśmy radę, choć pomoc nieocenionego Przemka nieraz okazała się zbawienna. Śmiechu było co niemiara, a adrenalina rosła w nas z każdym, zbliżającym się do nas drzewem leżącym na rzece. Czasami trzeba było się zatrzymać na postój fizjologiczny i wtedy był wybór: błoto, muł, pijawki czy pokrzywy…….. Janusz Janbitny, który  starał się być  uczestnikiem Wybitnym oraz Arleta Astronomiczna, której śmiechawa bywa kosmiczna machali wiosłami niczym bogowie greccy piorunami. Helena higieniczna niczym Nimfa Antyczna i Zuzia Zabójcza nad wyraz Twórcza z uśmiechem na ustach mijali przeszkody jak doświadczone wyjadaczki kajakowe.

Dzień mijał szybko. W końcu dopłynęliśmy do pierwszego postoju, gdzie można było sobie odpocząć i pójść w krzaczki niczym małe szaraczki. Dalszy ciąg pierwszego dnia spływu nie przyniósł dramatycznych wydarzeń. Dopłynęliśmy zadowoleni do naszej bazy noclegowej i zaczęliśmy przygotowania do ogniska i towarzyskiej integracji…. cokolwiek to znaczy. Kalorii trochę spaliliśmy podczas spływania, więc ostrzyliśmy sobie zęby na wszystko co nadawało się do jedzenia. Gospodarze z Panem Tadziem na czele przygotowali nam wspaniałą ucztę w postaci pstrąga z grilla w sosie po kapitańsku. Palce lizać, niedługo brakowało, abyśmy ości z kręgosłupami zjedli. Na uwagę zasługuje również fakt, że wielu z nas też przywiozło pyszności. Placki drożdżowe i ta frużelina wiśniowa……pozwoliły nadrobić spalony zapas węglowodanów. Po uczcie nastąpiła strawa duchowa. Leszek Leniwy dla wszystkich Przemiły oraz Przemek Potrzebny zaskakująco Śpiewny dali koncert gitarowy. Agnieszka Artystyczna wiecznie Uśmiechnięta swoim pięknym głosem przypomniała nam czasy obozów harcerskich, spotkań studenckich i niezapomnianych, mimo wszystko dawnych czasów PRL-u. Atmosfera była niesamowita. Zasiedliśmy przy ognisku, gdzie ponownie śpiew unosił się nad płomieniami, a zapach pieczonej kiełbasy doprowadzał do szału okoliczne drapieżniki. Beata Bystra od deszczu Śliska  i Michał Maksymalny w odbiorze Doskonały humory swoje napojami jeszcze bardziej podkręcali.

Marcin z Heleną  zabawiali nas różnymi konkursami. I tak czytali fragment strasznych historii, a my podzieleni na grupy zgadywaliśmy zakończenie. Ania Anielska jak Zjawa Sielska i Joanna Jedwabna nawet całkiem Powabna niczym detektywi wytężali umysły i zarzucali organizatorów pytaniami. Cała ekipa bawiła się świetnie. Emocje i śmiech sięgnął zenitu gdy dopasowywaliśmy przymiotniki nas opisujące zaczynające się od pierwszej litery naszego imienia. Pikanterii dodawał fakt, że każda kolejna osoba musiała powtórzyć wszystkie imiona i cechy od początku. Mimo początkowych obaw, że nie damy rady zabawa była znakomita. Określenia były czasami zaskakujące. Danka Dumna czasami Pochmurna , Kasia Krytyczna jak Bogini Mityczna były bardzo zadowolone ze swoich nowych „nazwisk”. Impreza trwała na całego. Tomek Toporny uroczo Zadziorny z dużym spokojem zajadał ogórki. Teresa Tajemnicza bardzo Wojownicza, która już za parę dni wraca do swojej ojczyzny, do Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej serwowała amerykańskie słodkości. Nie zwracaliśmy uwagi na czas. Gdy zaczęło padać, przenieśliśmy się pod daszek ,gdzie dopiero niektórzy lub niektóre dały popis swoich umiejętności. Wspomnienia ze szkoły obudziły lwa poezji w Ewie Erotycznej ( niekiedy  zwanej Apetycznej ), która z taką werwą i charyzmą wyrecytowała wiersz po rosyjsku, że wszyscy z wrażenia zamilkli, a kiedy doszli do siebie burzą oklasków nagrodzili występ. Mariola Medyczna trochę Etyczna i Basia Beztroska vel Swojska napoje różne w siebie wlewały. Rozmów nocnych ciąg dalszy nastąpił. Asia Aktywna całkiem Pobudzona  uskuteczniała dysputy z Grażyną Generalną na kajakach Genialną. Zbliżała się północ, powoli zbliżaliśmy się do końca naszej imprezy. W końcu trzeba było się wyspać i z nowymi siłami ruszyć następnego dnia w dół rzeki. Legliśmy pokotem na posłaniach na strychu i niemal natychmiast zasnęliśmy.

Pobudka nie była najgorsza, choć było zimniej niż w poprzedni dzień. Chłodne obmycie naszych ciał obudziło nas zupełnie i pełni wigoru zasiedliśmy do śniadania. Karina Kreatywna przez męża zwana Kombinatoryjna oraz Kasia Kochana mocno Wygadana  serwowały swoje placki, które cały czas cieszyły się swoim powodzeniem. Krzysztof Kochliwy nad wyraz Miłościwy drażnił wszystkich swoją frużeliną wiśniową a Artur Apodyktyczny mocno Aromatyczny ( jeszcze go trzymało…..) na zawołanie kawą lub herbatą gasił u chętnych pragnienie. Joanna Jedyna trochę Krzykliwa i Jarek Jasnooki  innym Życzliwy wciągali skibki chleba jakby dawno nic nie jedli. Po małym co nie  co ruszyliśmy w trasę. Znowu były niespodzianki i zawracanie kajakami i gonienie czołówki.

Prawdziwy skok ciśnienia nastąpił przy pokonywaniu jednej kłody. Trzeba było się mocno rozpędzić i jak Adam Małysz wzbić  się prawie pod niebiosa, aby ją przejść. Dopingowali nas inni spływowicze, którzy akurat zrobili sobie przerwę. Niewielu ta sztuka się udała za pierwszym razem, ale praktyka czyni mistrza. Przemek coraz mniej podpowiadał i z uznaniem kiwał głową. Kiedy wydawało się, że drugi dzień naszej rzecznej przygody zakończy się bez niespodzianek los zgotował nam, a dokładnie Leszkowi Lokowatemu od wypadku zwanego Mokremu i Wiesi Wolnej przemianowanej na Wodnej wywrotkę. Strachu było co niemiara, ale Przemo ruszył na pomoc i obyło się bez wielkich strat, nie licząc mokrych ubrań. Ekipa pomogła i nasi bohaterowie w suchości i w spokoju powrócili do bazy. Niestety zaczął padać deszcz, który wystraszył część naszej drużyna. Wróciła ona do miejsca postojowego. Reszta kontynuowała spływ. Trzeba przyznać, że był on nad wyraz udany. Wzorowa organizacja, dobra pogoda, cudowne miejsce oraz zgrana ekipa spowodowały, że z wielką przyjemnością będziemy go wspominać. A co najważniejsze z niecierpliwością czekamy na kolejne.

Osobne podziękowania chcemy złożyć Przemkowi, Agnieszce, Marioli oraz Jarkowi – rodzicom naszych trenerów za fantastyczne zdjęcia, a przede wszystkim za opiekę nad nami podczas całego spływu. Kubie, Marcinowi i Helenie także dziękujemy !!!!! Do zobaczenia na kolejnym !!!!!

 

relacja by Arturo