« Powrót

2 urodziny grupy MarszPoZdrowie

Urodzinowe spotkanie  Marszu po Zdrowie było zapowiadane jako spokojna, towarzyska impreza, gdzie w atmosferze luzu i uniesień nad naszymi umiejętnościami podsumujemy dwa lata starań naszych Trenerów o naszą kondycję, mocne serce i wydolne płuca. Nie do końca wierzyłem,że tak będzie, ale zachęcony przez uwodzicielski głos Heleny oraz nie znoszące sprzeciwu spojrzenie Marcina potulnie zabrałem żonę, psiaka i  kije i ruszyłem do Lasku Marcelińskiego. Początek już był dynamiczny, bo narodu trochę się zebrało. Może nie tak wiele, jak na rozpoczęciu Rewolucji Październikowej,ale wystarczająco dużo ,aby wzbudzić ewentualny niepokój służb wszelakiego rodzaju. W końcu ponad 80 osób z ostrymi kijami, to nie żarty……sam Kościuszko by takich kosynierów się nie powstydził i zatrudnił ich pod Racławicami. Po krótkim powitaniu nastąpiła błyskawiczna rozgrzewka, którą mało kto zauważył bo już każdy patrzył w stronę wielkiej torby Marcina, która zawierała coś …Ruszyliśmy w las, gdzie na pierwszym postoju odbyliśmy dziki taniec w rytm słynnej melodii “Kaczuszek” porzucając nasze kije i trzymając się mocno za członka… naszego klubu stojącego obok, aby nie wywinąć orła na najbliższym korzeniu.

Po zakończeniu wywijasów nastąpiła nieplanowana konkurencja pod nazwą “Poszukiwanie własnych kijów”. Na całe szczęście kije się odnalazły, choć nie brakowało mrożących krew w żyłach scen, kiedy do jednej pary kijów dorwało się parę osób… Dla wyjaśnienia wielka torba w kolorze moro zawierała sprzęt grający.Nie omieszkam dodać, że oprócz wysiłku fizycznego nasi gospodarze przygotowali również coś dla szarych komórek. Aby dojść do kolejnych przystanków, należało znaleźć w promieniu 20 metrów kopertę z zadaniem , rozwiązać je i wykonać  oraz ruszyć dalej w kierunku wyznaczonym przez strzałkę. Zagadki były przygotowane tekstem pisanym wierszem. Okazało się, że oprócz urody ,umiejętności sportowych, również talent literacki tkwi w naszych Trenerach.

Kolejny postój to gąsienica z kijami w rytm “Lambady”. Patrząc na nasze wygibasy mój pies cofnął się na bezpieczną odległość… a spacerowicze omijali nas szerokim łukiem. Kolejna zadanie to ćwiczenia z “Makareną” w tle. Poziom synchronizacji grupy taki, że jurorzy programu “You can dance” oniemieli by z zachwytu…

Przedostatni postój to strawa duchowa. Rozwiązanie krzyżówki poszło szybko. Widać, że brać nordicowa z Marszu po Zdrowie czujna i wiedząca wszystko, a nawet więcej na tematy kijkowe. Przedostatni postój to żwawy Kankan w wykonaniu dziewczyn i nowa wersja greckiej Zorby w wykonaniu facetów. Trzeba przyznać, że ci co byli na wybiegu dla psów do teraz zgadują co oni tańczyli.

Szczytowym momentem całej imprezy był urodzinowy tort oraz toast pod Górą Cierpień, którą co sobotę pokonujemy szybkim tempem. Ułożyliśmy nawet z naszych ciał napis “Marsz po Zdrowie”. który został uwieczniony  na zdjęciu. W drodze powrotnej stosując jak najbardziej “prawidłową” technikę marszu z kijami : krótki krok, kije pod pachy, gestykulacja pełnym łokciem dotarliśmy do miejsca,gdzie rozpoczęliśmy nasze spotkanie. Zmęczeni, zadyszani, niektórzy nawet okrutnie….czekaliśmy na dalszy rozwój wydarzeń. I nastąpiło po równie szybkich jak rozgrzewka ćwiczeniach rozciągających wielkie losowanie różnych upominków . Nie wiedzieć dlaczego głównie wygrywali je ci w zielonych koszulkach….Chłopaki na koniec dostali po bananie z okazji ich święta i z prawdziwym żalem Helena z Marcinem obwieściła koniec imprezy.

Chętni mogli jeszcze zamówić koszulki firmowe oraz zapoznać się z propozycjami sportowymi organizowanymi przez miasto Poznań w dystrybuowanej specjalnej ulotce. Spojrzałem na zegarek. O… 18:00. Trzy godziny pełne wrażeń, emocji, pozytywnej energii spędzone z całą rodziną kijkowców przy cudownej pogodzie w Lasku Marcelińskim, gdzie pomału pojawiają się oznaki polskiej, pięknej jesieni. Nic lepszego popołudniową porą w niedzielę nie mogło się nam zdarzyć… Chyba, że trening w “kamizelce”… Ci z grupy sportowej wiedzą o czym mówię… Heleno i Marcinie dziękujemy za fantastyczną zabawę!!!!!!

relacja by: Artur Lemański

fotografia: Bartek z grupy NPQ