« Powrót

Halloween 2013- marsz mumii

Marsz Mumii – Czy boisz się egipskich ciemności? 🙂

Najstraszliwsza noc w roku przeminęła w mroku egipskich ciemności oraz niesamowitej przygody marszowej po świątyniach Starożytnego Egiptu. W związku z niekorzystnymi warunkami pogodowych w pierwszym tygodniu (co już powoli robi się tradycją) marsz został przełożony na kolejny tydzień. Pogoda podczas drugiego podejścia udała się jak na zamówienie! Już po zmroku przywitało nas bezchmurne niebo i przyjemny podmuch jesiennego wiatru..

Tym razem dowiedzieliśmy się, że 2000 lat temu zamiast jeziora Rusałka było ogromne Pole Piramidowe i, że pośród drzew i krzewów wokoło leży mnóstwo zabalsamowanych ciał, które właśnie tej nocy spotkały się, by wspólnie zwiedzić świątynie swoich bogów. Po krótkim rozgrzaniu swoich bandaży wszystkie mumie ochoczo ruszyły w mroczne ciemności aby zmierzyć się z potężnymi siłami nieodgadnionego lasu… Już po chwili napotkaliśmy na pierwszą świątynię boga śmierci i odrodzenia- Ozyrysa. Tuż obok znajdował się magiczny most, który musieliśmy pokonać jedynie na miotle!!! Co więcej, na przejściu tym znajdowały się liczne przeszkody, które dobrze znała tylko jedna z mumii, która w rytm dobrze wszystkim znanego Michaela Jacksona, wszystkich prowadziła. Na całe szczęście nikt nie ucierpiał i nie przepadł w straszliwą otchłań rwącej rzeki pełnej grzesznych dusz.

Kolejny przystanek czekał nas na polance, przy zwalonym drzewie, gdzie poznaliśmy ciekawe informacje na temat boga Słońca, stwórcy świata i pana ładu we wszechświecie- Ra. Wysłaliśmy do niego nawet trzy lampiony, w nadziei, że pogoda nam będzie już zawsze dopisywać na treningach. Przepięknie migotały one nam na niebie aż do końca marszu, chociaż niebezpiecznie zbliżały się w stronę parkingu… 😉

Dzięki uzyskaniu błogosławieństwa od boga Słońca mogliśmy śmiało podjąć dalszy marsz. Dotarliśmy do tajemniczego miejsca usłanego pomarańczowo-czarnymi balonami. Była to świątynia boga odpowiedzialnego za życie pozagrobowe – Anubisa oraz bogini sprawiedliwości – Maat. Każdy z nas był w poprzednim wcieleniu zwierzęciem i aby kolejne nasze wcielenie było jeszcze lepsze musieliśmy przedstawić je innym mumiom tylko przy pomocy gestów. Dźwięki i mowa były zakazane! Ogrom śmiechu i pozytywnej energii wywoływały coraz to dziwniejsze figury jakie musieliśmy przyjmować cali owinięci bandażami. No bo jak inaczej przestawić np. mieczyki, skarabeusza, jeża czy innego geparda bądź jelenia??

Znając swoją przeszłość i z optymistycznym nastawieniem na przyszłość ruszyliśmy śmiało przed siebie do kolejnej świątyni, która okazała się być magicznym sadem… Opiekunem owej okolicy była bogini miłości Anat i bóg płodności Min. Wyzwanie z jakim tym razem przyszło nam się zmierzyć w zamian za ogromną przychylność bogów w naszym życiu uczuciowym i intymnym to skosztowanie jabłek powieszonych na gałęziach bez używania rąk. Każdy z nas się zdrowo pogimnastykował zanim spróbował owocu z drzew, ale nasze trudy opłaciły się, bo jabłka naprawdę były pyszne! No i też cel nie byle jaki 😉

Podążając dalej ciemnymi ścieżkami napotkaliśmy na świątynię bogini Bastet. Odpowiadała ona za radość, muzykę i taniec. Jak można się domyślić, przychylność jej musieliśmy sobie wytańczyć! 🙂 Tak więc po nauce specjalnie na tę chwilę ułożonego układu tanecznego, w parach oddaliśmy się wesołym rytmom Rickiego Martina. Tego było nam trzeba – swawolne podskoki, obroty, klaśnięcia i wymiany partnerów rozgrzały atmosferę do czerwoności, a my ruszyliśmy dalej w poszukiwaniu przygody… (Chociaż niektórzy wcześniej na poszukiwanie kijów!! Taka była zabawa!!! 😉 )
Nie szliśmy długo, gdy naszą trasę przeciął znak kolejnego bóstwa- Sachmet. Bogini wojny, zemsty i chorób jak głoszą legendy ukazywana była ze słonecznym dyskiem, na którym to przesiadywał wąż Ureusz. Nikt nie wie i nigdy się nie dowie skąd mieliśmy ten dysk, ale aby uzyskać doskonałe zdrowie musieliśmy przedrzeć się przez gąszcz lin, zakrwawionych narzędzi i innych utrudnień z nim na głowie. Zadanie niełatwe, ale się udało!! Przydały się tutaj treningi stabilizacji i równowagi 🙂

Po uporaniu się z “labiryntem” ruszyliśmy prosto na parking, gdzie czekało nas ostatnie wyzwanie- krwisty koktajl! Jak okazało się nie wszystkich bogów udało nam się w ten świetny wieczór odwiedzić. Tak więc, aby żadne z bóstw nie czuło się opuszczone wraz z całą grupą wznieśliśmy jeszcze pięć toastów za Horusa(boga nieba), Sobka (boga wody), Szu (boga powietrza), Thota (boga mądrości) i Tawaret (bogini wypoczynku i ogniska domowego).
Przeżyliśmy niesamowity, straszliwy wieczór z kijami w gronie przyjaciół i znajomych. Przeszczęśliwi i naładowani pozytywnymi wibracjami pożegnaliśmy i podziękowaliśmy naszym mumiom dowodzącym: Helenie, Ewie, Michałowi i Marcinowi za przygotowanie tak udanej nocnej wyprawy! Do zobaczenia! 🙂

p.s. Już niebawem widzimy się na Marszu Karnawałowym!! Musicie być tam razem z nami!!:)